Potwór.
Ale
tu śmierdzi…- warknął Munlock, kiedy weszliśmy do biura mojej nowej pracy. Miło
jak na sam początek.
Cały pokój składał się z
ogromnego biurka ustawionego na samym środku, dwóch surowych krzeseł stojącymi
za nim i szeregiem półek zawalonych jakimiś papierzyskami, rzuconymi gdzie popadnie.
Na ścianach wisiały obrazy znanych artystów, choć może w nie tak wspaniałej
formie jak kiedyś.
Wszystko było by cudowne
gdyby nie gnijące truchło człowieka leżącego pod nogami jednego z krzeseł.
Ostrożnie podeszłam w
tamtym kierunku.
To był mężczyzna. Na oko
miał trzydzieści trzy lata.
Usiadłam na krzesło
najbliżej niego i butem odwróciłam go na plecy. Z oczu i z buzi wychodziły mu
jakieś obrzydliwe białe larwy. Skwasiłam się na ten widok.
- Munlock!- krzyknęłam na
swojego sługę. Ten przydreptał do mnie swoim dziwnym kaczkowatym chodem. Długie
mleczne włosy zakrywały jego przeoraną bliznami twarz. W swoich czasach na
ziemi był jakimś seryjnym mordercą, teraz jednak jest tylko moim wiernym sługą
i to już od około stu trzydziestu lat. Wcześniej był nim sam Cortez. No, ale
musiał kiedyś skończyć odkupywanie swoich win i odejść. Nie za bardzo go
lubiłam. Był nadęty i wkurzający. Cieszyłam się, gdy odszedł i wzięłam sobie do
pomocy Kubę, którego nazwałam Munlockiem.
Może był mniej okrzesany
niż Ferdziu, ale zdecydowanie bardziej zabawny.
Jego wygląd nie był moją
zasługą. Widać musieli go ukarać za grzechy i zesłali go tam gdzie inni, którzy
od razu tu trafiają.
- Tak pani…- odpowiedział
swoim piskliwym głosem starając się nie nadepnąć na trupa.
- Wezwij ekipę sprzątającą
i jakąś projektantkę wnętrz- powiedziałam. Munlock kiwną głową i pośpiesznie
wybiegł z pokoju nie wytrzymując zapachu zgnilizny. Dobrze wiedziałam, że
chciał się stąd jak najszybciej wydostać. Nie lubiłam robić innym czegoś na
złość. No chyba, że wrogom…
- Ciekawe, co się z tobą
stało…- powiedziałam do trupa, choć wiedziałam, że mi nie odpowie. Na szyi
miał metalowy breloczek w kształcie półksiężyca. Nawet przez rękawiczkę czułam
dziwne ciepło, jakie emitował. Jeszcze raz spojrzałam na twarz mężczyzny… a
raczej tego, co z niej pozostało. Dłuższe czarne włosy były nienaruszone. Twarz
miał bladą jakby cała krew z niej odpłynęła. Oczy były puste i co najciekawsze
całe białe.
Coś kapnęło na jego
policzek.
- Szlag!- Zaklęłam, jednak
to, co tam było okazało się szybsze i skoczyło na mnie w tej samej chwili, w
której ja zaklęłam.
Udało mi się odskoczyć.
Stwór rzucił się na trupa
i zaczął go pochłaniać jakby wcale mnie wtedy nie zauważył. Właśnie wgryzał się
swoimi wielkimi wilczymi zakrzywionymi kłami w miejsce, w którym powinno być
udo. Wyciągnęłam zza pasa długi lśniący sztylet. Pomyślałam, że stoję za nim…
tak się stało i z całej siły wbiłam ostrze, aż po rękojeść w plecy stwora. Po
drugiej stronie powinno być serce. Potwór zawył odwracając do mnie swój
obśliniony jakimś szlamem ryj. Wyglądał jak połączenie świni i wilka. Próbował
się zamachnąć jedną ze swoich przednich łap zakończonych kopytami, jednak z
całej siły przygwoździłam go do podłogi. Potwór wierzgał jeszcze przez chwile,
żeby później opaść bezsilnie na ubrudzoną czerwoną i zieloną posoką posadzkę.
Bardzo dobrze się to odznaczało, gdyż była czarna.
Wstałam i otrzepałam się
ze wstrętnego zielonego szlamu, który kleił się niesamowicie.
W tej samej chwili do
pokoju wkroczyły demony, sługusy Lucka.
- Szybciej się kuźwa nie
dało, co?!- Wrzasnęłam na nich. Kilku skuliło się ze strachu. Trzeba
zachować twarz nawet w takiej chwili. – Macie mi to posprzątać. A gdzie jest…-
wypatrywałam w tym tłumie swojego sługi.- O! Munlock!- Przestraszony podskoczył
stojąc gdzieś przy drzwiach. -Powierzam ci nadzór nad tym wszystkim… -
gestem zatoczyłam koło - Gdy wrócę ma tu być tak czysto, że będę mogła się
przejrzeć w tych płytkach.
Munlock kiwnął kilka razy
głową i trzasnęłam mu drzwiami -dosłownie- przed nosem.
- Ale te płytki są
czarne!- Udało mi się wyłapać żałosny jęk Munlocka dzięki swojemu super
słuchowi. Uśmiechnęłam się pod nosem mimo wszystko.
Pierwszy dzień w pracy i
już takie niespodzianki. Cała śmierdziałam tym trupem i byłam ubrudzona jakąś
obleśną zieloną breją. Bleee! Już ja sobie porozmawiam z Luckiem! Chyba jeden
Snuks mi się wymknął.
C.D.N